środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 3

Audrey's POV
Przez ostatnie dwa dni, byłam tematem całej szkoły. Dzisiaj już nawet byłam zmuszona do symulowania, ponieważ wszyscy wchodzili mi na głowę. Szczególnie te dziewczyny, które do tej pory mnie nie zauważały, zaczęły teraz ze mną rozmawiać, błagając żebym poprosiła 1D o obserwację dla nich na TT. A ja, niczym zacięta płyta odpowadałam cały czas to samo:
Po pierwsze: Nigdy nie rozmawiałam z żadnym z nich.
Po drugie: nie używam twittera od kiedy go założyłam, czyli od dwóch lat.
Po trzecie: nie interesuje mnie nic związanego z One Direction.
Po czwarte: pozwólcie mi zjeść kanapkę w spokoju.
Serio, oni nagabywali mnie nawet podczas lunchu. Więc właśnie dlatego, teraz spędzam środę nadrabiając prace domowe, których nie miałam szansy wykonać w szkole, przez tych wszystkich ludzi. Spojrzałam na laptopa, tumblr był włączony. Tak kusił... W końcu wzięłam laptopa. Moje wideo rozpowszechniało się w sieci przez kilka dni. Z zaskoczeniem zobaczyłam że mój cover miał 600,000 wyświetleń. Mam na myśli, wow. Przewinęłam niżej i nalazłam post odnoszący się do One Direction. Okej, więc może zawdzięczam im moją nową sławę. Zalajkowałam go. Spojrzałam na ich zdjęcie, analizując każdego po kolei i próbując zaznajomić się z każdym z nich. Z jakiegoś powodu naprawdę tego chciałam. Jak patrzyłam na nich wszystkich, moje oczy natychmiastowo wędrowały w stronę Harrego Stylesa. Rany, mam fioła na punkcie kręconych włosów. Nawet jeśli nie byłam fanką tego zespołu, miałam słabość do kręconych włosów Harrego. Wyszczerzy,łam się. I oczywiście był tu Zayn.
- Ktoś komu powinnam podziękować. - wymamrotałam. Przewinęłam stronę jeszcze niżej, żeby przeczytać opis Zayna.
"Niezaprzeczalny Bóg seksu. Uważa się, że jest próżny, ale ja też bym była gdybym wyglądała jak Jezus zjeżdżający po tęczy zdobywający magiczną miksturę seksowności. Jest niezwykle utalentowany i znany jako DJ Malik lub Bradford Boi. Jego ulubione powiedzonko to :Vas happenin:. Urodził się w Bradford, w mieście Bogów. Jest perfekcyjnie nieperfekcyjny i directioners ( zazwyczaj z Tumblra ) osobiście przyjdą do ciebie i skopią ci dupę jeśli uważasz inaczej. Jesteśmy najlepszym fandomem. " (c) Urban Dictionary
Miałam ochotę zwymiotować. Nie mogłam uwierzyć, że to taki egoistyczny, narcystyczny facet. Wywróciłam oczami kiedy przeczytałam słowo "perfekcyjny". Boże. Przeglądałam dalej, myśląc o tym jak irytującym facetem musi być Zayn. Nagle zobaczyłam kolejne zdjęcie, tylko jego twarzy. Tym razem wyglądał zupełnie inaczej. Wyglądał smutno. Nie dlatego, że się nie uśmiechał, ale chodziło o jego oczy. Może ten egoistyczny facet jest tylko na pokaz? Mo,że kryło się coś głęboko w środku? Może była jakaś historia? Może...
- Audrey kochanie O MÓJ BOŻE! - krzyknęła moja mama wpadając do pokoju. Miała to swoje szalone spojrzenie, które widywałam tylko wtedy gdy była ekstremalnie szczęśliwa lub czymś bardzo podekscytowana.
- mamo! Uspokój się! - powiedziałam próbując ją ogarnąć. Podniosła swój telefon do góry.
- Zgadnij kto dzwonił!
Moje serce przyspieszyło. Czy... Zayn Malik dzwonił do mnie?
- Ugh, nie wiem, Oprah?
- Ellen Degeners!!! - pisnęła. Moje oczy rozszerzyły się.
- O mój święty Boże! The Ellen Degeneres?!
W tym czasie już skakałam razem z nią. Dwie wariatki w domu, super.
- TAK! I zaprosiła cię do swojego programu żebyś wystąpiła. - powiedziała a ja zaniemówiłam. Kochałam Ellen show. To byłby zaszczyt być jej gościem. Ale jednocześnie, publiczne występy przerażały mnie jak cholera.
- O wow. I co powiedziałaś? - to było wszystko co mogłam z siebie wydusić.
- Oczywiście powiedziałam tak, głuptasie! - znowu zapiszczała.
- Mamo, ja nie wiem czy będę mogła... Śpiewać na żywo, przed publicznością. - zaczęłam.
- Za późno na to skarbie, już się zgodziłam. To duża rzecz Audrey, szczególnie dla ciebie.
Rany, wiem mamo.
- Tak w ogóle to ten wywiad jest jutro. - powiedziała jakby chodziło o najzwyklejszą rzecz na świecie.
- Co?! - krzyknęłam. - Nie jestem gotowa! Nie mam piosenki, ani nawet niczego przyzwoitego do ubrania!
Uśmiechnęła się. - Cóż, jeśli chodzi o piosenkę, to raczej ci nie pomogę. Ale jeśli chodzi  ciuchy... - sięgnęła do swojej torebki i dała mi swoją kartę.
- Czy... ty... pożyczasz... mi... swoją... kartę...? - spytałam z niedowierzaniem. Ona nigdy nie pozwoliła ani mi ani Jake'owi pożyczyć swojej karty. To był moment życia do zapamiętania.
- Tak, ale po to, żebyś kupiła ubranie którego będziesz potrzebować jutro, nic więcej. - powiedziała. Kiwnęłam głową w zgodzie, nadal niedowierzając.
- A teraz zawołaj brata żeby poszedł z tobą. I tak, on też może sobie kupić jakiś ciuch. - powiedziała przewracając oczami. Przytuliłam ją.
- Mimo tych wszystkich nerwów, dzięki mamo.
***
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że mama pożyczyła ci swoją kartę. - powiedział Jake kiedy szliśmy ulicą, szukając odpowiedniego sklepu.
- Mów mi jeszcze. - powiedziałam do niego.
- Podziękowałaś temu kolesiowi z One Direction? - spytał. Ugh, właśnie. Znowu zaczynają się z pytania mojego wścibskiego, dużego braciszka.
- Nie. - odpowiedziałam trochę zbyt szybko.
- Dlaczego nie? - pytał dalej.
- Masz za dużo pytań, starszy bracie. Kiedy nadejdzie ten czas, w którym zaczniesz ignorować moje życie? - drażniłam go.
- To się nie stanie, a co do tego gościa z One Direction... Naprawdę powinnaś mu podziękować. On praktycznie wrzucił cię do Ellen, w niecałe trzy dni.
Okej, miał rację.
- Ugh, dobra. Napiszę do niego później, tak myślę.
Jake poklepał mnie po głowie. - Dobra decyzja mała siostrzyczko.
W końcu zatrzymaliśmy się w "Boutique", jednym z najlepszych, młodzieżowych butików w mieście. Byłam tu tylko raz, bo cóż, ubrania tutaj były trochę drogie. Ale hej, to szansa by wykorzystać złotą kartę. Przeskanowałam cały sklep. Byłam trochę zirytowana konstrukcją tego sklepu i remontem.
W końcu wybrałam dwie sukienki i kompletnie się w nich zakochałam.
- Przymierzę je. - powiedziałam do Jake'a.
- Spoko, ja wyjdę na zewnątrz żeby zadzwonić.
Pracownica sklepu zaprowadziła mnie do przymierzalni. Zawiesiłam obydwie sukienki. Niebieska, dość szeroka sukienka lub obcisła koronkowa. To prowadziło donikąd.

Zayn's POV

Dzisiaj był dzień zakupów. Uwielbiałem zakupy w Californii, wszystko wydawało się takie ciepłe. W końcu przebolałem moją porażkę na YT. Tak myślę. Okej, byłem naprawdę zakłopotany. Ona nawet do mnie nie napisała, nic. Wywnioskowałem, że nie była naszą fanką. I po prostu... cholera. Życie idzie dalej. Dowiedzieliśmy się, że jutro mamy wywiad, więc musieliśmy kupić jakieś ciuchy. Razem z Harrym weszliśmy do "Boutique". Według moich przyjaciół w LA, był to najlepszy sklep z ciuchami dla nastolatków w okolicy. W istocie, był. Wybrałem sobie kilka ciuchów i pokierowany przez ekspedientkę stanąłem przed damskimi przymierzalniami.
- Przepraszam, ale to damska...? - powiedziałem zmieszany.
- Oh, przepraszam ale męska jest w remoncie. Proszę się nie martwić, są tu dwa pomieszczenia. Tylko... proszę nie podglądać.
Zachichotałem. Czy mnie naprawdę brano za zboczeńca? To wina zarządu.
- Oczywiście proszę pani.
Kobieta zachichotała, jednocześnie się czerwieniąc. Aj, co ja wyrabia z kobietami? Wszedłem do prawej kabiny, bo lewa była zajęta. Zacząłem ściągać sweter, kiedy poczułem i usłyszałem w uderzenie w ścianę dzielącą obie przymierzalnie.
- Ow! - pisną dziewczęcy głos.
- Um, dziewczyno, wszystko w porządku? - spytałem podnosząc głos, by usłyszała mnie przez ścianę.
Usłyszałem jej sapnięcie.
- Dlaczego tu jest facet!?
Przycisnąłem się do ściany. - Poczekaj! Ugh, męska przymierzalnia jest zamknięta  zostałem skierowany tutaj. - wyjaśniłem. Usłyszałem jak głęboko odetchnęła.
- Woo, okej. - Przeszły mnie dreszcze. To było takie seksowne.
- Potrzebujesz tam pomocy? - spytałem przymierzając koszulkę.
- Nie, jest ok. - powiedziała. - Jesteś z Anglii?
Uśmiechnąłem się kpiąco. - Tak, co... mój akcent powoduje u ciebie szybsze bicie serca?
Akcent zawsze działa.
- Australijski jest lepszy. - powiedziała chichocząc. Zaczęła nucić. To była piękna melodia. Z jakiegoś powodu niewiedza z kim się rozmawia, była emocjonująca. Zdecydowałem, że nie pozwolę tej rozmowie skończyć się.
- Jak myślisz, w którym kolorze będzie mi lepiej, białym czy niebieskim? - zapytałem szczerząc się.
- Żartujesz? Skąd mam wiedzieć, nawet nie wiem jak wyglądasz. - powiedziała.
- Ludzie mówią, że jestem podobny do tego kolesia z One Direction, Zayna Malika. - powiedziałem z uśmieszkiem. Wiedząc to, mogła teraz zacząć szaleć. Usłyszałem jej prychnięcie.
- Taa, to rzeczywiście powód do dumy. - powiedziała sarkastycznie. Wow, hater*?
- Nie lubisz ich? - spytałem zdejmując koszulkę. Teraz czas na białą. Usłyszałem, ze jej drzwi się otworzyły.
- To trochę dziwne, rozmawiać z kolesiem o 1D.
Cóż miała rację. Sam z siebie zrobiłem geja. Sam sobie zaszkodziłem, ale słyszałem jej kroki zmierzające  stronę mojej kabiny.
- Ale jeśli wyglądasz jak on... Myślę, że biała będzie najlepsza.
Wyszczerzyłem się. Usłyszałem że wychodzi z przymierzalni. Lubiłem takie momenty.  Przypadkowa rozmowa z nieznajomym. A co jest najlepsze? To było autentyczne. Mówiła do mnie jak do normalnej osoby, nie do sławnego członka zespołu. Zacząłem zakładać sweter. Mogłem usłyszeć, jak płaciła przy kasie. Nagle usłyszałem męski głos, wołający ją.
- Chodź, mama dzwoniła.
- Poczekaj, wezmę tylko rachunek. - powiedziała. Brzmiała tak słodko.
- Cóż jeśli się wkurzy, to będzie twoja wina Audrey. - zabrzmiał męski głos. Uśmiechnąłem się. Nie ma to jak bratersko siostrzane relacje. Kogo czyja wina i...
Czy on powiedział Audrey?
Audrey... Ta dziewczyna z filmiku. Wtedy wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Czy ona, to "Ta Audrey"? Słyszałem wcześniej jak nuciła, to było boskie. Więc to ona?
- Jake, już wychodzę! - usłyszałem jej krzyk. Szynko założyłem sweter. Próbowałem otworzyć drzwi, desperacko próbując się wydostać i zobaczyć dziewczynę dla mnie. Ale drzwi nie drgnęły.
- Głupie, amerykańskie pokrętła! - powiedziałem, nadal próbując się wydostać. W końcu mi się udało. Szybko wyszedłem i sierowałem się do kasy. Nie ma dziewczyny. Z jakiegoś powodu, moje serce opadło. Ale w tym samym czasie, byłem zmieszany. Czy ja naprawdę miałem nadzieję, że ta dziewczyna to była Audrey? Dlaczego wciąż o niej myślałem? Cholera, Zayn weź się w garść.
- Woah, kolego, nikt cię nie uczył jak się zakłada sweter? - spytał Harry wchodząc do sklepu. Wyglądało, że rozmawiał na dworze przez telefon. Spojrzałem na sweter. Był tył na przód. Ekspedientka chichotała cicho.
- Hej, na Zaynie Maliku wszystko rządzi. - powiedziałem uśmiechając się kpiąco. Harry wywrócił oczami.
- Widziałeś może dziewczynę wychodzącą ze sklepu jakieś dwie minuty temu? - spytałem poprawiając sweter. Pokręcił głową.
- Nie, czemu?
- Nieważne. - Mam nadzieję, że zrobiłem wszystko co można było, żeby nie wyglądać na osłupionego.
- Więc... Znalazłeś coś? - spytał Harry. Pokiwałem głową, płacąc za białą koszulkę polo. Uśmiechnąłem się, nadal mając w pamięci dziewczynę z którą rozmawiałem.
- Super, jesteśmy gotowi na show, nie? - spytał mnie Harry trącając mnie w żebra.
- Pewnie, pokochasz Ellen.

*hater - osoba nienawidząca kogoś lub czegoś, niestety w polskim nie mamy takiego słowa :)
Kolejny rozdział za nami :) Cieszę się, że zasady "gry" są zrozumiałe :))) Mam nadzieję że się wam podoba i czekam na wasze opinie i przypuszczenia ;) czy spotkają się u Ellen?

Kolejny rozdział = 4 komentarze
lub będzie w niedzielę :)
wchodzę każdego dnia o 20.30 :)

4 komentarze:

  1. *.* Zakochałam się w blogu oczywiscie *.* xDD Czekam na n Szybko daj ;** Piszesz świetnie :D/A

    OdpowiedzUsuń
  2. Było tak blisko spotkania twarzą w twarz :D
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Supeeer ;33 muzykomaniaczka cx

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, czekam na next :-*

    OdpowiedzUsuń